Wprawdzie Renault jest liderem w elektryfikacji samochodów dostawczych i osobowych, ale przez to najlepiej wie, że największym problemem w rozwoju samochodów elektrycznych jest ich mały zasięg.
Dlatego zbudowano, w oparciu o elektryczne Kangoo ZE i Mastera ZE, wersje o przedłużonym zasięgu. Jeździliśmy już nimi !
Zamiast dokładać ciężkich i bardzo drogich baterii, zastosowano ogniwa paliwowe firmy Symbio. Tymi dwoma samochodami jeździ się oczywiście tak samo jak zwykłymi elektrykami. Bo ogniwa paliwowe, w których w ramach procesu chemicznego z wodoru (ze zbiornika) i tlenu (z powietrza) powstaje prąd i woda. Ogniwa o mocy 5 kW produkują elektryczność cały czas, do baterii, więc o zasięgu auta decyduje to ile mieliśmy zmagazynowanego prądu w baterii na starcie i ile mamy wodoru w plastikowym zbiorniku (w Masterze są dwa). W praktyce zasięg, zależnie od stylu i dynamiki jazdy, może sięgać ok. 400km.
Samochody według deklaracji producenta są bezpieczne, bo zbiorniki na 1,7 albo 3 kg wodoru, schowane są w zabezpieczonym miejscu i wyposażone w zawory wypuszczające wodór w razie np. wypadku. Przy tych zbiornikach wodór tankuje się w ciągu ok. 5 do 10 minut, a ciśnienie wynosi nominalnie 350 barów, względnie 700 w innej wersji.
Na dziś wodorowe auta Renault są oczywiście drogie, bo wyposażone w produkowane w śladowych ilościach zbiorniki i ogniwa paliwowe. Renault deklaruje, że za kilka lat koszty TCO użytkowania takich samochodów spadną poniżej poziomu wersji z silnikami wysokoprężnymi.
Ważne że wodorowe samochody dostawcze nie tracą ani na ładowności ani na pojemności ładunkowej.